Nie ma to jak wycieczka rowerowa!
Wybrałem się wczoraj na wycieczkę rowerową. Wychaczyłem fajną dróżkę do lasu. Po przyjechaniu na miejsce okazało się że w lesie swoją placówkę ma PGNiG. A co najdziwniejsze przez las przebiegała droga asfaltowa. Więc by sprawdzić gdzie prowadzi ta droga pojechałem nią. W między czasie zjebały mi się przerzutki w rowerze. Gdy wyjechałem z lasu (w jakiejś wsi gdzie diabeł mówi dobranoc) spytawszy się napotkanej kobiety z dzieckiem -Gdzie ja jestem? -Co to za miejscowość?Dostałem odpowiedź że -Znajduję się pan w miejscowości "GÓRKI". Pojechawszy dalej i zostawiając tą dziurę (Górki), zachciało mi się srać! Wjechawszy w jakieś pole zrobiłem co trzeba w pszenicy.Pojechałem dalej w stronę dalszą lecz przerzutki zjebały mi się do reszty. I co tu robić? Nie miałem śrubokręta przy sobie więc nie mogłem ich naprawić. Jechałem dalej na najmniejszych przerzutkach (bo inne już mi nie działały) gdy nagle natknąłem się na rolnika pracującego w polu. Więc zagadnąłem do niego czy nie ma przypadkiem śrubokręta krzyżaka. Krzyżaka nie miał ale urzyczył mi zwykłego zaostrzonego osełką. Po prowizorycznej naprawie postanowiłem wracać do domu. Dojechawszy bez większych problemów do lasu (tego z drogą asfaltową) postanowiłem sprawdzić gdzie prowadzi drugi koniec tej drogi. W pewnym momencie usłyszałem jakieś szczekanie. Patrzę a to biegnie w moją stronę jakiś duży pies. Przycisnełem mocniej na pedały i uciekłem psiakowi, ale strachu się najadłem co niemiara. Po wyjeździe z lasu pojechałem prosto do domu.
I jak to nie jeździć na wycieczki rowerowe.
czwartek, 3 lipca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
na cholere rowerem lepiej na piechote dziadzie
Prześlij komentarz