Termin "pranie mózgu" jest tłumaczeniem terminu hsi nao (prać mózg) i zostałzaczerpnięty z języka chińskiego. Osobą odpowiedzialną za wprowadzenie tego terminu do potocznego języka jest korespondent wojenny Edward Hunter. Posłużył się nim po raz pierwszy, opisując sposoby, którymi Chińczycy doprowadzali do całkowitej zmiany poglądów i systemu wartości amerykańskich jeńców wojennych wziętych do niewoli podczas wojny w Korei. Powracający po zakończonej wojnie synowie narodu amerykańskiego nierzadko okazywali się zagorzałymi komunistami.
Analiza metody stosowanej w chińskich obozach jenieckich wykazała, że opierała się ona w głównej mierze na zjawisku
dysonansu poznawczego
i odbywała się (wbrew wyobrażeniom) dość łagodnie. Łagodne traktowanie dawało zresztą najlepsze, najtrwalsze w sensie zmiany postaw efekty. Jeńca podczas rozmowy pytano po prostu o to, czy dostrzega jakieś niedoskonałości systemu politycznego panującego w Stanach Zjednoczonych. Przeciętny, rozsądny człowiek nie miał powodów, żeby twierdzić, że system jest idealny. Wskazywał na dość wysoką przestępczość jako cenę demokracji lub wspominał o segregacji rasowej. Rozmówca z zainteresowaniem wypytywał o szczegóły, prosił o podawanie przykładów. Po pewnym czasie wracano do rozmowy, następnie proszono jeńca o zapisanie tego, o czym opowiadał. Następnie wykorzystywano taki materiał (lub jego fragmenty) w dyskusji z innymi więźniami, w obozowym radiowęźle lub jako materiał propagandowy w innych obozach. W ten sam sposób sekwencja mogła rozwijać się od prośby o określenie przynajmniej jednej pozytywnej rzeczy w komunizmie. W konsekwencji takich rozmów i działań więzień sam dochodził do wniosku, że oto kolaboruje z wrogiem. To stwarzało silny dysonans i konieczność jego redukcji. Faktom niestety nie dało się zaprzeczyć...
Chińczycy byli chyba pionierami w zakresie zastosowań technik wywierania głębokiego wpływu na myśli i przekonania. Już w 1929 roku Mao Tse Tung posługiwał się określeniami: kontrola umysłu czy kontrola myśli. Tutaj zresztą zaczyna się kolejna dyskusja. Otóż część znawców problematyki uważa, że istnieje zasadnicza różnica pomiędzy "praniem mózgu" a tzw.
kontrolą świadomości.
Różnica między tymi technikami ma rzekomo dotyczyć jawności ingerencji w psychikę innych. W przypadku prania mózgu mamy do czynienia z brutalnym procesem indoktrynacji, natomiast w przypadku kontroli umysłu z zabiegami realizowanymi nie wprost. Jako podstawową różnicę wskazuje się fakt, że "prania mózgu" dokonuje się przemocą, a osoba poddana mu nie ma wątpliwości, że znajduje się w rękach wroga. Nieodłącznym elementem są tortury i znęcanie się nad więźniem.
Tak rozumiane "pranie mózgu" nie zawiera w sobie niczego niezwykłego. Osoba zamknięta, torturowana ulega swoim oprawcom, współpracuje z nimi ze strachu, natomiast kiedy znikają te zewnętrzne uwarunkowania, powraca dość szybko do swoich poprzednich poglądów. Nie tak odbywało się pranie mózgu w chińskich obozach i nie o tym pisał Edward Hunter. Klasycznym, wręcz podręcznikowym, przykładem skutecznego prania mózgu jest Patty Hearst, córka potentata prasowego, porwana przez członków Symbiotycznej Armii Wyzwoleńczej (SLA). Dwa miesiące po porwaniu wyemitowano w telewizji nagrane na taśmie magnetofonowej oświadczenie wraz z dołączonym zdjęciem 19-letniej "Tani" (bo taki przybrała pseudonim) z karabinem maszynowym w rękach na tle flagi SLA.
Patty poprzedziła swe oświadczenie uwagą, że "mówi to, co czuje", że używa swych własnych słów i że nie była w żaden sposób poddana "praniu mózgu", działaniu narkotyków, torturowana, hipnotyzowana ani w żaden inny sposób oszołomiona. Następnie oskarżyła ojca o "zbrodnie przeciw ludzkości" oraz ogłosiła, że zrywa ze swym narzeczonym, stwierdzając: "Zmieniłam się – dorosłam. Stałam się świadoma i nie potrafię powrócić do takiego życia, jakie prowadziłam poprzednio. (P. G. Zimbardo, F. R. Ruch Psychologia i życie [1994] PWN)
Patty Hearst "działała" około 19 miesięcy. W tym czasie brała udział w nielegalnych akcjach zbrojnych, jak również w napadzie na bank. Jej proces był sensacją, bowiem główną linią obrony było założenie o przeprowadzonym "praniu mózgu". Niestety, sąd zrozumiał "pranie mózgu" tak, jak rozumieją je znawcy, odróżniający je od kontroli świadomości, i uznał Patty winną napadu na bank, nie mogąc zgodzić się z koncepcją przymusu pod nieobecność porywaczy (większość z nich zginęła rok wcześniej).
Wracając do głównej myśli, do rozróżnienia pomiędzy "praniem mózgu" i "kontrolą świadomości", chciałbym podkreślić, że nie istnieje technologia trwałej zmiany postaw i poglądów, opierająca się tylko i wyłącznie na przymusie, groźbach i torturach. Zawsze nieodłącznym jej elementem będą metody łagodne, manipulacje subtelnie kontrolujące myśli. Dopiero wówczas możliwe będzie zrozumienie wpływu, a nawet przymusu, jaki wywierali na Patty nieżyjący od roku porywacze. Traktując zatem zagadnienie "prania mózgu" i "kontroli świadomości" jako tożsame, przyjrzyjmy się tajnikom tej diabelskiej pralni, zwracając uwagę również na pewne różnice w ich zastosowaniu.
Rzeczywiście, pierwszy kontakt z grupą lub jednostkami, których celem jest indoktrynacja, bywa bardzo różny. Sekty religijne dość często stosują na początku tzw. bombardowanie miłością, zaś organizacje zdobywające swoich zwolenników siłą (obozy jenieckie, niektóre organizacje terrorystyczne), stosują sekwencyjną huśtawkę emocjonalną. Efekt jest w zasadzie ten sam – pozytywne nastawienie do grupy bądź do osoby manipulującej.
Przyjrzyjmy się teraz poszczególnym etapom indoktrynacji. Kiedy adept ma za sobą pierwszy kontakt, kiedy w ten, czy inny sposób wytworzono u niego pozytywne nastawienie, następuje procedura, która składa się z trzech zasadniczych etapów:
etapu rozmrażania,
przekształcania i ponownego zamrażania. Procedura ta jest stosowana zarówno w technologii "prania mózgu", jak i w procedurze kontroli świadomości. Pierwszy etap jest niczym innym, jak wywołaniem zakłócenia. Istotne zakłócenia równowagi spowodowane są podważeniem prawdziwości wizji świata stworzonego przez jednostkę i dostarczeniem nadmiaru informacji. Często w tym celu wykorzystuje się metodę tzw. gorącego stołka. Metoda wymyślona została przez psychoterapeutów dla celów terapeutycznych i jest stosowana podczas treningów interpersonalnych pod ścisłą kontrolą terapeuty. Osoba poddawana oddziaływaniu zajmuje miejsce pośrodku kręgu, a uczestnicy spotkania zadają pytania. W sektach takie zdarzenie przybiera formę publicznej spowiedzi, a pytania uczestników nierzadko mają na celu doprowadzenie jednostki do przekonania, że jest nie dość silna duchem, że ma jakieś okropne wady, a jej problemy są wynikiem popełnionych grzechów. Jednostka, która zwątpiła w swoją wizję świata (obecność wielu innych, którzy wierzą w alternatywną koncepcję, sprzyja takim wątpliwościom), powoli obojętnieje i zaczyna przejmować punkt widzenia otaczającej ją grupy. Jako dodatkowe praktyki na etapie "rozmrażania" stosuje się również izolację, wyjazd w ustronne miejsce, wspólne modlitwy. "Rozmrażaniu" sprzyja także ścisła kontrola zachowania i przepływu informacji.
Kiedy jednostka jest już wystarczająco "rozmrożona", przechodzi się do
etapu przekształcania.
Polega on na formowaniu nowej tożsamości. I tutaj nie ma już miejsca na przymus, metody siłowe. W tej fazie "pranie mózgu" jest tożsame z kontrolą świadomości. Opisy stosowanych na tym etapie procedur wskazują najczęściej, że jednym z najpotężniejszych narzędzi zmiany bądź utrwalenia poglądów jest dysonans poznawczy.
Dość często w sektach religijnych wykorzystuje się różnego rodzaju "cuda" i inne "doświadczenia duchowe". Służą do tego celu informatorzy, którzy dostarczają wiadomości o życiu nowicjusza po to, żeby potem przywódca sekty mógł "czytać w myślach". Powszechną praktyką jest również wprowadzanie wyznawców w różnego rodzaju odmienne stany świadomości, które są niezwykle przekonywujące.
Kiedy członek sekty został już odpowiednio "przekształcony", dochodzi do
etapu ponownego zamrażania.
Ten etap ma prowadzić do całkowitej internalizacji (uwewnętrznienia) nowego systemu wartości. Żeby do tego mogło dojść, należy całkowicie zaprzeczyć dawnej tożsamości. Często w tym celu żąda się od nowicjusza znieważenia swojego dotychczasowego "ja". Nierzadko i tutaj stosuje się metodę "gorącego stołka". Publiczne potępienie własnych przekonań ponownie uruchamia dysonans poznawczy. Wykorzystanie dysonansu polega również na tym, że świeżych adeptów bardzo szybko obciąża się obowiązkiem "nawracania" i rekrutacji nowych członków. Gdyby spojrzeć na to z punktu widzenia public relations sekty, rzecz wydaje się absurdalna. Oto wysyłane zostają w teren osoby zupełnie nieprzygotowane, nie znające dokładnie doktryny! Tyle, że nie chodzi tutaj o stworzenie pozytywnego wizerunku sekty w otoczeniu. Istotą tych działań jest wzmocnienie i utrwalenie chwiejnych jeszcze poglądów adeptów. Jeśli mają jakiekolwiek wątpliwości, to znikną one po dziesięciokrotnym odpowiadaniu na podobne zarzuty pojawiające się w ustach osób werbowanych.
Dysonans poznawczy służy również
w sytuacjach ekstremalnych.
Cechą charakterystyczną sekt religijnych jest to, że przepowiadają one od czasu do czasu jakąś zagładę, potop, koniec świata lub tym podobne ostateczne zdarzenia. Leon Festinger, autor koncepcji dysonansu poznawczego, opisał podobną sytuację, w której on sam i jego współpracownicy wzięli udział jako tzw. obserwatorzy uczestniczący. Lider sekty czcicieli latających spodków zapowiedział potop. Utrzymując mentalny kontakt z istotami pozaziemskimi, uzyskał od nich informację o dacie tego wydarzenia, jak również o sposobie, w jaki mieli zostać uratowani członkowie sekty. Wyznawcy porozdawali swój dobytek i zebrali się razem w miejscu, skąd kosmici mieli ich ewakuować, chroniąc przed zagładą. Przez całą noc do świtu trwali w oczekiwaniu na pojazdy kosmiczne i zapowiadany potop. Kataklizm nie nastąpił, a najbardziej zdumiewające było to, że większość członków sekty wzmocniła swoją wiarę i związek z sektą. Czyż to nie zdumiewające?
Nasze zdumienie bierze się stąd, że przywykliśmy patrzeć na zdarzenia z własnej perspektywy. W tym przypadku z perspektywy czytelnika, który siedzi spokojnie we własnym fotelu, czyta książkę i prawdopodobnie nie jest członkiem żadnej sekty. Spójrzmy jednak z perspektywy ludzi, którzy zaangażowali się w zdarzenia całkowicie i publicznie (sprawa dość mocno nagłośniona). Przyznanie się do faktu, że padło się ofiarą oszustwa, byłoby w tym wypadku jednoznaczne ze stwierdzeniem, że oto zrobiłem z siebie kompletnego idiotę. O ileż korzystniejsze było w tym momencie wyjaśnienie podane przez lidera sekty – oto całonocne czuwanie grupy wiernych wyznawców spowodowało, że Bóg ocalił świat przed zniszczeniem. Nakaz otrzymany od kosmitów, aby upublicznić tę nowinę, spowodował, że wszyscy zaangażowali się w głoszenie "prawdy", co nie tylko zredukowało ich dysonans, ale dodatkowo wzmocniło wiarę.
Wróćmy jednak do codzienności diabelskiej pralni. Na etapie ponownego zamrażania wzmacnia się
nową tożsamość
członka grupy poprzez nadanie mu nowego imienia, czasami i nazwiska. Bardzo często przywódca bywa nazywany ojcem. Więzy grupowe upodabnia się do więzów rodzinnych. Nowicjuszowi często zaczyna towarzyszyć duchowy brat – członek sekty o bardziej "zamrożonej" tożsamości. Zmusza się go do przekazania sekcie swoich dóbr materialnych. Jeśli to uczyni, staje się nie tylko ubezwłasnowolniony, ale włącza się kolejny dysonans. Trudno już wówczas przyznać się do błędu, następuje cementowanie związku z grupą i utrwalanie przekonań. Potworną siłą jest również konformizm grupowy. Każda czynność jest oceniana przez grupę, a wszelkie nonkonformistyczne zachowania natychmiast tępione.
A jednak, pomimo stosowania psychologicznie wyrafinowanych metod manipulacji, zdarza się, że członkowie sekt zaczynają wątpić. Przywódcy świadomi takich niebezpieczeństw są przygotowani na taką ewentualność. Służy temu kolejny pakiet manipulacji.
Pakiet manipulacji
Bardzo dobrze nadaje się do tego opisywana wcześniej huśtawka emocjami:
Życie w sekcie przypomina jazdę kolejką linową. Każdy z jej członków balansuje między poczuciem szczęścia, jakie daje możliwość zgłębienia "prawdy" dostępnej tylko wąskiemu gronu wtajemniczonych, a przytłaczającym poczuciem winy, strachem i wstydem. (...) Miotając się między takimi skrajnościami człowiek niemal całkowicie traci zdolność prawidłowego funkcjonowania. (...) Celowo zakłóca się równowagę emocjonalną, chwaląc ludzi w jednym momencie po to, by za chwilę ich zganić. Takie niewłaściwe wykorzystanie technik kształtowania postaw, jakimi są kary i nagrody, powoduje, że człowiek zaczyna czuć się bezradny i całkowicie zależny od grupy. (S. Hassan – Psychomanipulacja w sektach)
Inną metodą kontroli jest wywoływanie lęku związanego z myślą o odejściu z sekty. Członkom grupy opowiada się niestworzone historie lub rozpuszcza się plotki o ludziach, którzy opuścili sektę. Zawsze historie te kończą się tragicznie dla odchodzących. Grupa doprowadza swoich członków do panicznego strachu przed opuszczeniem sekty. W skrajnych przypadkach stosuje się jeszcze poważniejsze zabezpieczenia. Działająca w Polsce sekta "Niebo", tak oto związuje z sobą wyznawcę: Powiedzcie z czego żyjecie? Kacmajor odpowiedział: "darowizn, a czasem z kradzieży" (...) Okazało się, że kradzieże miały w sekcie znaczenie religijne. "To metoda na zabicie w nich lęku" – wyjaśniał Kacmajor. (W. Orliński – Gazeta Wyborcza, 21–22 czerwca 2000)
Łatwo sobie wyobrazić, jakiego "haka" ma przywódca w odpowiedzi na ewentualny brak lojalności wyznawcy. W ten sam sposób zresztą wykorzystuje się fakty uzyskane podczas publicznych spowiedzi. Czasami przecież okazuje się, że
ktoś popełnił jakiś czyn niezgodny z prawem. Do szantażu dochodzi jednak dość rzadko. Jeśli przywódcy nie popełniają zbyt wielu błędów, mają zapewnione wsparcie grupy, albo raczej presję wywieraną na każdego członka sekty i jego nową tożsamość, która często skuteczniej od szantażu "chroni" go przed zwątpieniem.
Podsumowując – "pranie mózgu" nazwane czasami kontrolą świadomości, nie jest jakąś szczególną czy też odmienną techniką manipulacyjną. Jest raczej procedurą, która zawiera w sobie sekwencje znanych technik manipulacyjnych. Procedura ta nie jest sztywna i w wielu przypadkach może dość znacznie różnić się od tutaj opisanej. Taki sam jest jednak efekt jej zastosowania – całkowita indoktrynacja ofiary do utraty tożsamości włącznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz