czwartek, 27 listopada 2008

...s...a....m....o...b.....ó....j....s...t....w....o....




Są noce, gdy przyszłość traci wszelką wagę, a spośród wszystkich jej chwil pozostaje tylko ta, w której postanowimy skończyć z sobą.

Jest pewna rozkosz w opieraniu się pociągowi do samobójstwa.

Ten, komu pisane jest się zabić, jedynie mocą przypadku należy do tego świata; w gruncie rzeczy nie należy do żadnego.

Myśl, że mamy się zabić, robi nam dobrze.

Udaję radość, której we mnie nie ma, ukrywam smutek, żeby nie martwić tych, którzy mnie kochają i troszczą się o mnie. Niedawno myślałam o samobójstwie. Nocą, przed zaśnięciem, odbywam ze sobą długie rozmowy, staram się odegnać złe myśli, bo byłaby to niewdzięczność wobec wszystkich, ucieczka, jeszcze jedna tragedia na tym i tak już pełnym nieszczęść świecie.

Jeśli ktoś nie popełnia samobójstwa, nie znaczy, że wybrał życie. On tylko nie potrafi się zabić.

Człowiek cierpiący na bezsenność jest siłą rzeczy teoretykiem samobójstwa.

Każdy w jakimś zakątku swojej duszy wie aż nadto dobrze, że samobójstwo jest wprawdzie wyjściem, ale przecież tylko jakimś wyjściem nędznym, nielegalnym, zapasowym, i że w zasadzie szlachetniej i piękniej jest dać się pokonać przez samo życie niż ginąć z własnej ręki.

Przyjemna to rzecz umrzeć z własnej ręki.

(...)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Thanks for sharing your thoughts. I really appreciate your
efforts and I am waiting for your next post thanks once again.


Here is my blog post ... aspergers